"Zbyt wygórowane żądania spowodowały, że Ruch
Chorzów nie porozumiał się z Rafałem Grodzickim w sprawie nowego kontraktu" -
czytamy we wtorkowym "Przeglądzie Sportowym". Zawodnik oczekiwał kontraktu, który gwarantowałby mu rocznie 480 tys. złotych oraz dodatkowych 100 tys. euro za sam podpis.
- Dotąd słynęliśmy z rozsądnego wydawania pieniędzy i chcemy, by dalej o nas mówiono, że płacimy z głową - powiedział prezes chorzowskiego klubu Dariusz Smagorowicz.
Dlatego też chorzowianie zdecydowali się na tańsze rozwiązanie. Wygląda na to, że Marcin Baszczyński i Maciej Sadlok będą w sumie zarabiali rocznie 720 tysięcy złotych, nie oczekują oni także wielkich pieniędzy za podpisanie umowy. Jest to więc mniej niż trzeba by było zapłacić w pierwszym roku Grodzickiemu.
Takie same kontrakty mają najlepiej zarabiający piłkarze 14-krotnego mistrza Polski -
Marek Zieńczuk i Arkadiusz Piech. W
Chorzowie nie chcą tworzyć kominów płacowych i poziom 360 tysięcy rocznie ma być górną granicą zarobków. Z tego też powodu nowy kontrakt Pawła Abbotta, któremu z końcem czerwca kończy się kontrakt i który zgarniał w zeszłym sezonie 480 tysięcy, ma być o 25 procent niższa.