Wszołek jest jednym z objawień jesiennej rundy w T-Mobile Ekstraklasie. Dla Polonii, nieoczekiwanego lidera po 11 kolejkach, strzelił pięć goli. 20-letni skrzydłowy drybluje, podaje, asystuje przy golach i napędza zespół "Czarnych Koszul". Wszołek dostał też powołanie do reprezentacji od Waldemara Fornalika i zagrał w meczu eliminacji mistrzostw świata z Anglią.
Wraz z coraz lepszą grą Wszołkiem w coraz większym stopniu interesują się dziennikarze, którzy piszą o ciekawej przeszłości chłopaka z Tczewa. - W moim rodzinnym domu religia zawsze odgrywała ogromną rolę. Pewnego razu mama, która regularnie chodziła na pielgrzymki, zabrała ze sobą moją siostrę. Po powrocie Iza była zachwycona. Dużo opowiadała mi o atmosferze, o wspólnocie pielgrzymów. Postanowiłem spróbować -
powiedział kilka dni temu Wszołek "Super Expressowi".
- Pierwszy raz wyruszyłem do Częstochowy pięć lat temu. Nogi bolały strasznie, ale doszedłem do celu! Od tamtego czasu, gdy tylko mogę, wyruszam z pątnikami na szlak - mówił polonista. Wszołek dodał, że każdego roku stara się uczestniczyć w Ogólnopolskim Spotkaniu Młodzieży, które odbywa się nad jeziorem Lednica. - Żeby się waliło i paliło, tak ustalam swoje plany, aby móc przyjechać do Lednicy. Byłem tam już cztery razy. Nie udało mi się tylko w 2010 roku - mówi zawodnik.
Piątkowy "Przegląd Sportowy",
opisując sportowe początki Wszołka, wspomina o jego grze w piłkę ręczną, którą obecny polonista trenował aż do skończenia podstawówki w
Tczewie, a potem trudne początki młodego piłkarza w
Warszawie.
Gazeta pisze, że po przeprowadzce do Warszawy Wszołek wydawał się nie pasować mentalnie do ekstraklasy. - W wieku 16 lat zachowywał się jak dzieciak - wspomina Libor Pala, były trener Młodej Polonii. - Nie zdawał sobie sprawy z odpowiedzialności. Spóźniał się nawet o dwa dni, gdy drużyna dostawała wolne. A to jechał do Tczewa, a to musiał prać rzeczy - cytuje Czecha dziennik.
"Przegląd" pisze też, że Wszołek miał ściągnąć na siebie także "klątwę faraona". Takie określenie wymyślili jego koledzy z Młodej Polonii, gdy piłkarz, zamiast jechać na pierwszy obóz z seniorami, udał się na wykupioną wcześniej wycieczkę do Egiptu. Potem - zdaniem gazety - musiał dłużej czekać na debiut i w tym czasie rozbijał się po Warszawie bez prawa jazdy pożyczonym od Janusza Gancarczyka bmw. Spóźniał się na treningi.
- Nie wiem, kiedy zrozumiałem, że piłka to będzie moje życie. Robię się coraz starszy, to i mądrzejszy. Stwierdziłem, że albo biorę się za siebie, albo odpuszczam -
mówił Wszołek w październiku po tym, jak został powołany do kadry.
- Zrozumiałem, że tylko uczciwością można do czegoś dojść. Jak sam siebie oszukujesz, to niczego nie osiągniesz. Można mieć talent, ale okres przygotowawczy trzeba mocno przepracować. Latem się nie oszczędzałem, a wcześniej różnie z tym bywało - przyznał piłkarz.
Wszołka chwali jego były trener Czesław Michniewicz. - Gdy inni po zajęciach grasowali po Warszawie, Paweł przychodził do pokoju, gdzie z asystentem analizowaliśmy poszczególne spotkania. Przypatrywał się. Zadawał wiele pytań. O taktykę, sposób poruszania się po boisku, błędy, jakie popełnia. Ten chłopak ma autentyczną pasję.