Strzałkowski jest wychowankiem Świtu Nowy Dwór, w którym występował przez całą karierę - w minionym sezonie w II lidze strzelił siedem goli w 28 meczach, ale nie przedłużono z nim kontraktu. Przeniósł się do Polonii, dla której strzela jak na zawołanie - zdobył bramkę w
Łomiankach (po walkowerze gol nie został zaliczony), w drugim meczu z Wkrą Żuromin zaliczył hat tricka.
Jak wyglądała jego droga do Polonii oczami byłych trenerów?
W duecie z Kucharczykiem
Swój pierwszy kontakt z dorosłą piłką Strzałkowski zaliczył dość wcześnie. Miał nieco ponad 16 lat, kiedy z drużyny juniorów do trzecioligowego zespołu seniorów Świtu
Nowy Dwór Mazowiecki przeniósł go czeski trener Libor Pala.
- Pamiętam go z tamtego okresu jako zawodnika szybkiego i, jak na swój wiek, bardzo mocnego. Był jednak dosyć surowy pod względem kondycyjnym, więc dla drużyny mógł zrobić najwięcej, wchodząc na boisko w końcówkach meczów - wspomina czeski trener. Problemem Strzałkowskiego było również opuszczanie treningów ze względu na obowiązki szkolne. - Miał bardzo rygorystycznych rodziców, którzy pilnowali jego wykształcenia. Dlatego na porannych treningach miałem go raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu - mówi Pala.
W tym samym czasie najważniejszym ogniwem Świtu był o rok starszy od Strzałkowskiego Michał Kucharczyk, który po zakończeniu sezonu 2008/09 podpisał kontrakt z Legią. - Kucharczyk był wtedy lepszy technicznie, lepiej rozumiał też taktykę. Strzałkowski miał natomiast większy ciąg na bramkę - porównuje Pala. Tomasz Reginis, ówczesny zawodnik, a później także trener nowodworskiej drużyny, zauważa jeszcze jedną różnicę: - Kucharczyk miał zdecydowanie mocniejszą psychikę. Strzałkowski bardzo chciał zrobić karierę i jak najszybciej pójść gdzieś wyżej, ale gdy coś mu nie wychodziło, załamywał się.
Lepszy od Teodorczyka
Po transferze Kucharczyka do stolicy apetyt działaczy Świtu wzrósł. Liczyli na to, że w niedalekiej przyszłości Strzałkowski również opuści Nowy Dwór, a klubowa kasa wzbogaci się o kolejną pokaźną sumę. Mimo licznych zapytań klubowa przynależność nastolatka nie uległa jednak zmianie. O transfer swojego byłego podopiecznego walczył również Pala, który w sezonie 2009/10 przejął zespół Młodej Ekstraklasy Polonii.
- Walczyliśmy o niego, ale w Świcie, gdzie nie było i nie ma pieniędzy, chcieli jak najwięcej zarobić. Nie było wtedy mowy, żeby Józef Wojciechowski wykładał większe sumy na transfery do drugiego zespołu, dlatego temat Strzałkowskiego w Polonii szybko upadł - wspomina trener.
- Szkoda, bo gdybym miał porównać 17-letniego Strzałkowskiego z 17-letnim Łukaszem Teodorczykiem, ten pierwszy był o kilka procent lepszy - uważa Czech. - "Teo" miał jednak szczęście, bo był w Polonii i wyrównał te parę procent w jeden miesiąc, a w kolejnym był już lepszy. Michał miał bardzo duży potencjał, który nie został rozwinięty. Gdyby był szkolony w profesjonalnym klubie, a nie trzecioligowym, grałby dzisiaj w ekstraklasie - przekonuje Pala.
Zjawiński nie do wygryzienia
Tymczasem w Świcie Strzałkowski wciąż pozostawał w cieniu. Najpierw Kucharczyka, później - Dariusza Zjawińskiego, obecnie napastnika Dolcanu
Ząbki i lidera klasyfikacji strzelców I ligi. - Nie oszukujmy się, ustępował mu pod każdym względem. Do tego miał pecha, bo grałem jednym napastnikiem, a Darek był tam piłkarzem z innej bajki. Dzisiaj widzimy, że w I lidze wszyscy od niego odstają, a co dopiero wtedy - mówi Przemysław Cecherz, który pełnił funkcję trenera Świtu w sezonie 2010/11. Strzałkowski w ciągu roku strzelił wtedy jednego gola, Zjawiński - 15.
- Tak wypadło, źle trafił - kwituje z przekąsem Zjawiński. - Ale później, jak odszedłem, grał już regularnie. Z tego, co pamiętam, z Michałem na początku było ciężko pod względem mentalnym. Może coś się działo u niego w domu? Nie chcę w to wnikać. W każdym bądź razie, gdy dostał od trenera lekko po uszach, nie był już tym samym zawodnikiem - słyszymy.
- Rzeczywiście, trudno mi było do niego dotrzeć. Po każdej niewykorzystanej sytuacji się palił - potwierdza Cecherz.
Latem 21-latek zdecydował się na zmianę otoczenia i drugoligowy Świt zamienił na czwartoligową Polonię. Z pozoru mogłoby się to wydawać krokiem w tył, ale... - Myślę, że postąpił bardzo dobrze. Odzyskał spokój psychiczny, co przekłada się na bramki. Jeśli uwierzy w siebie, może grać znacznie wyżej - twierdzi Reginis.
- Mogę porównać go z zawodnikami Wisły
Płock, którą prowadziłem w pierwszej lidze. Jakby potrenował profesjonalnie pół roku, z powodzeniem mógłby grać na zapleczu ekstraklasy. Albo i wyżej - kwituje Libor Pala.
Nic straconego, Strzałkowski ma dopiero 21 lat.