Tym razem weekend przeznaczony jest na puchary. W
Łodzi rozegrany zostanie Final Four Ligi Mistrzów, w sobotę w stolicy o godz. 18 o swój finał walczą akademicy. W środę pokonali w Rumunii swojego rywala 3:2, więc do awansu potrzebują wygranej w jakimkolwiek rozmiarze, bądź też triumfu w złotym secie, gdyby rewanż wygrał jednak Tomis.
Warszawiacy wrócili z Rumunii w czwartek wieczorem. - Jesteśmy zmęczeni, bo poszliśmy spać po północy, a żeby zdążyć na samolot, musieliśmy wstać już o 6 rano - mówi środkowy Maciej Zajder.
- W Rumunii straciliśmy naprawdę sporo sił. Grałem w wielu meczach, ale w takiej atmosferze nie miałem jeszcze przyjemności - opowiada libero Damian Wojtaszek. - Ogłuszający hałas trąbek, nerwówka spowodowana decyzjami sędziów, długość spotkania, to wszystko spowodowało, że po powrocie do hotelu nie mieliśmy nawet ochoty na świętowanie. Szybko położyliśmy się do łóżek.
Podróż powrotna to ponad trzy godziny w autokarze, niewiele mniej czasu w samolocie, a na koniec poszukiwanie zaginionych bagaży. - W końcu okazało się, że część walizek nie przyleciała z nami. Mam nadzieję, że szybko się odnajdą i wrócą do nas - mówi Wojtaszek.
- Chcemy wygrać spotkanie i uniknąć złotego seta - dodaje Paweł Mikołajczak. - Nie będzie to jednak formalnością. Tomis ma nieobliczalnego Philipa Maiyo. Kenijczyk bardzo wysoko skacze. W Rumunii wiele razy atakował nad naszym blokiem. Jeżeli go zatrzymamy, mecz powinien potoczyć się po naszej myśli.
Bilety na mecz w Arenie Ursynów sprzedają się ponoć bardzo dobrze. Początek o godz. 18.