Sygnał "SOS" koszykarze Politechniki wraz z trenerem Mladenem Starceviciem wysłali na początku grudnia - Chorwat na konferencję prasową po porażce w
Sopocie z Treflem przyszedł w koszulce z napisem "SOS" właśnie. Zespół skarżył się i na brak pensji, i na brak wsparcia dla klubu ze strony miasta.
"Patrząc globalnie, będąc szczerym do bólu, ten zespół nie ma prawa istnieć" - pisał w blogu kapitan zespołu Leszek Karwowski.
- Skoro Warszawa, dwumilionowe miasto w centrum Europy, nie potrzebuje nawet jednego klubu z dwiema ekstraklasowymi drużynami, zamykamy sekcję koszykówki - mówiła przed świętami prezes klubu Jolanta Dolecka. - Nie mogłam powiedzieć tego chłopakom na przedświątecznym spotkaniu. Nie byłam w stanie, bo oni dają koszykówce całe swoje
serce. Prawda jest jednak taka, że zagrają dwa mecze do końca roku i mówimy "dziękuję". Nie pociągniemy dłużej, nie mamy pieniędzy.
Pociągnęli. Pospolite ruszenie, jak to często bywa w takich sytuacjach, dało doraźny efekt.
Dobry start, potem dołek
Politechnika zaczęła sezon zaskakująco dobrze - jedyny zespół w lidze, który zaczynał sezon polskim składem, po czterech meczach miał bilans 2-2, bo pokonał na wyjeździe Polpharmę Starogard i Kotwicę
Kołobrzeg. W obu meczach świetnie spisywali się Michał Nowakowski i Piotr Pamuła, a królem asyst na początku sezonu okazał się Łukasz Wilczek.
Rywale szybko jednak przestali lekceważyć sobie warszawiaków i zespół Starcevicia wpadł w dołek, jeśli chodzi o wyniki - między 23 października, a 14 grudnia Politechnika przegrała 10 spotkań z rzędu.
Były takie, w których warszawiacy walczyli do ostatnich sekund (86:87 w Warszawie z Zastalem Zielona Góra), były takie, w których straszyli faworytów (prowadzenie 16 punktami w Zgorzelcu z PGE Turowem), ale były też takie, w których wyraźnie słabsza Politechnika nie miała nic do powiedzenia.
Braki, braki, braki
Warszawiakom brakowało siły fizycznej pod koszem, umiejętności rozgrywających, doświadczenia i lidera. Nierówno grał Pamuła, słabiej niż w ostatnich latach Karwowski, a aspirujący do roli lidera 18-letni Mateusz Ponitka, choć zdobywał najwięcej punktów w zespole, nie był w stanie prowadzić zespołu do zwycięstw.
Z drugiej strony specyficzna rotacja zawodników w zespole Starcevicia, której nadrzędnym celem jest umożliwienie gry wszystkim koszykarzom, a nie walka o zwycięstwo, nie sprzyjała tym, którzy do roli lidera aspirowali.
Kiedy pojawiły się kontuzje i problemy kadrowe - pauzował Pamuła, pod koniec rundy poważne kontuzje odnieśli Karwowski i Marcin Kolowca, a kłopoty organizacyjne skłoniły do szukania klubu Wilczka i Michała Michalaka - drużyna Starcevicia jeszcze bardziej straciła na jakości.
Finisz obiecujący, ale
Po serii 10 porażek warszawiacy zakończyli jednak pierwszą fazę rozgrywek dobrym bilansem 4-6. A, gdyby nie porażka po dogrywce u siebie z Siarką Jezioro Tarnobrzeg, mogło być nawet 5-5.
Politechnika rozgromiła u siebie Polpharmę (92:72) i PBG Basket
Poznań (77:55), zaskakująco wygrała w
Koszalinie z AZS (80:69) i pewnie zwyciężyła w Łodzi najsłabszy w lidze ŁKS (77:65).
Każda z tych czterech wygranych przyszła z zespołem, z którym warszawiacy zagrają w drugiej fazie sezonu, kiedy w gronie ośmiu drużyn będą rywalizować o miejsca 7-14. Bilans z najbliższymi rywalami - 6-8 - jest optymistyczny, choć kontuzje Karwowskiego i Kolowcy sugerują, by ani nie marzyć o play-off, ani nie liczyć na wyprzedzenie PBG czy Polpharmy, które mają w tej chwili o dwie wygrane więcej.
Druga faza rozgrywek rozpocznie się 25 lutego.